W walce Jeremy’ego Stephensa i Doo Ho Choi’a mogliśmy się spodziewać wartkiej akcji i obaj zawodnicy nie zawiedli, dając dobre widowisko z którego zwycięsko wyszedł „Lil’ Heathen”.
Jeremy Stephens przetrwał ataki „The Korean Superboy’a” i zdołał przełamać jego mocną obronę znajdując lukę w gardzie w której umieścił mocny cios prawą ręką powalając Choi’a i kończąc walkę w parterze.
Choi rozpoczął pojedynek atakując kopnięciami nogi i tułów Stephensa, który wcześnie chybił swoją mocną prawą ręką. Kolejne kopnięcia Koreańczyka sprawiały, że Stephens starał się odpowiadać kontratakiem, ale obrona Choi’a była na tyle skuteczna, że ataki Stephensa nie zadają zbyt wielu obrażeń. Choi, zdecydowanie zadał więcej kopnięć na nogi i ciosów lewą ręką.
Na początku drugiej rundy front kick w wykonaniu Choi’a wstrząsnął Stephensem, ale wydaje się, że to tylko jeszcze bardziej rozdrażniło Jeremy’ego i skłoniło go do szaleńczego kontrataku. Obaj zawodnicy rozpuścili swoje ręce zadając mocne ciosy. Choi konsekwentnie atakował nogę wykroczną Stephensa, która była już mocno obita. W pewnym momencie Stephens wystrzelił potężnym prawym overhandem, ale Choi ustał to dopóki kolejny prawy nie uderzył go w głowę i powalił na matę. Stephens dokończył dzieła dobijając Koreańczyka ciosami i łokciami z góry, do czasu przerwania walki przez sędziego Keith Peterson.
Dla Doo Ho Choi’a (14-3 MMA, 3-2 UFC) jest to druga porażka z rzędu po wcześniejszej brutalnej wojnie i przegranej przez decyzję z Cubem Swansonem.
Jeremy Stephens (27-14 MMA, 14-13 UFC) zdobył drugie zwycięstwo z rzędu i wskazał siebie jako potencjalnego kandydata do walki o tytuł. Dodatkowo Stephens powiedział, że zmierzy się z każdym kto stanie przed nim, ale zwrócił się też do jednego zawodnika z którym szczególnie chciałby się zmierzyć, a chodzi o Briana Ortegę (13-0, 1 NC MMA, 5-0, 1 NC UFC), który jest niepokonany i w ostatniej walce poddał Cuba Swansona.
„Wiem, że on tu jest. Wiem, że kilka osób odniosło dobre zwycięstwa. Chcę walczyć ze wszystkimi, którzy są przede mną.”