Tyron Woodley pomimo wygranej walki z Demianem Maia i obrony tytułu wagi półśredniej nie dostanie w kolejnej walce pojedynku z Georgesem St-Pierre.
Na gali UFC 214, The Chosen One pokonał przez jednogłośną decyzję Demiana Maię i obronił tytuł mistrza, ale walka ta nie należała do najciekawszych. Przez pięć rund Woodley bronił sprowadzeń do parteru w wykonaniu Mai zadając samemu niewiele ciosów. To jednak wystarczyło, aby zatrzymać pas mistrza.
Zaraz po walce Tyron powiedział, że teraz czeka na walkę z Georgesem St-Pierre, ale raczej się jej nie doczeka, ponieważ swoją walką nie zrobił wrażenia na prezydencie UFC Dana White. Szef organizacji nie był zadowolony z występy Woodley’a.
— Kto chce płacić za oglądanie walki Tyrona Woodley’a?
Dana White oznajmił, że kiedy GSP będzie gotowy na powrót, to zmierzy się w pierwszej walce z mistrzem wagi średniej Michaelem Bispingiem.
Tymczasem Woodley zdaje się wcale tym nie przejmować i na konferencji prasowej po gali powiedział, że zmierzy się z kimkolwiek kogo mu zestawią.
— Moja reakcja na to jest żadna. Zamierzam pokonać każdego, kogo postawią przede mną. To tyle. St-Pierre powinien ze mną walczyć. On nie chce się ze mną zmierzyć, ponieważ jestem lepszą wersją jego samego.
Co do swojej walki z Demianem Maia, to mistrz czuje, że zrobił wszystko to, co musiał zrobić.
— Myślę, że to był świetny występ. Miałem przed sobą gościa z serią siedmiu zwycięstw i on pokonał wszystkich siedmiu znakomitych rywali światowej klasy. Dwadzieścia cztery próby obalenia, 24 nieudane. Musimy spojrzeć na inne statystyki. To była moja czwarta walka o pas w ciągu 12 miesięcy. Myślę o tym, ilu topowej klasy półśrednich mógłby powalić na ziemi. Nie był jednak w stanie zrobić tego ani razu ze mną.
Woodley jest faktycznie nielubiany przez dane i tępiony na każdym kroku.